W życiu szkolnym zdarza się całe mnóstwo zabawnych sytuacji. Niestety nie wszystkie można opowiadać publicznie, bo #RODO. Ale niektóre można. Jak odpowiednio bardzo zachachmęcę, to chyba będzie legalnie.

Niektórych nie można, bo uważam je za znakomite fortele na przyszłość, a zawsze istnieje jakieś niebezpieczeństwo, że moi uczniowie zabłądzą w ten kawałek internetu (dzień dobry!) i przeczytają. I nici z niespodzianki.

Któregoś dnia w pokoju nauczycielskim nad kartkówkami toczyła się rozmowa o tym, że przy sprawdzaniu takich rzeczy zawsze się można czegoś dowiedzieć. Że Tadeusz Mazowiecki jest odpowiedzialny za rozbicie dzielnicowe, a Otto von Bismarck był wielkim mistrzem zakonu krzyżackiego, na przykład. (sprawdzian diagnostyczny, nie u mnie, ale ładne pomysły; linki do wikipedii żeby na pewno było wiadomo, o których ludziach mówimy).

* * *

Rozmawiałam z moimi matfizami o (naj)ważniejszych wydarzeniach historycznych. Każdy mógł sobie wybrać własne, ale trzeba było mieć jakiś argument „dlaczego”.

I muszę powiedzieć, że jakkolwiek wewnętrznie przygotowałam się na to, że będą niespodzianki, to jednak mnie zaskoczyli :). Oczywiście część wydarzeń była dość „oczywista” i można było się spodziewać, że się pojawią. Wynalezienie pisma jako początek historii (ale i wydarzenie, które na rzeczywistość oddziałuje w ten sposób, że „bez niego nie pisalibyśmy tej kartkówki”), narodziny Jezusa jako początek ery, jako Wcielenie i nadzieja na zbawienie /dla chrześcijan/ i zdarzenie istotne dla powstania nowej religii… i w ogóle powstawanie religii…, rewolucja przemysłowa (tu brawo, to jedno z wydarzeń uznanych za przełomowe dla dziejów świata przez Big History Project), II wojna światowa, ewentualnie pierwsza, bitwa pod Stalingradem jako zdarzenie przełomowe dla drugiej, upadek Związku Radzieckiego (rewolucja październikowa też się pojawiła)…

Ale niektórzy wyrwali się ze schematu i przekonywali mnie, że (naj)ważniejszym wydarzeniem w historii był:
– pierwszy fabrycznie wyprodukowany papier toaletowy (a wyobraża sobie Pani bez niego?)
– pierwsza taśma typu duct tape (przecież silvertape’m można skleić wszystko, buty, namiot i samolot ;); poza tym: pomogła armii USA naprawiać skrzynie, zwiększyła liczbę osób mogących w domowych warunkach wykonać małe roboty, przez jej uniwersalność była wykorzystywana do wielu różnych rzeczy i tym samym przyczyniła się do ekologii oraz (moje ulubione) poprawiła morale ludzi, którzy lepiej pracowali, bo wiedzieli, że ją mają!
– wynalezienie pieca (to nawet brzmi jak super ważne, ale jak P. to pięknie na lekcji argumentował!!! całą klasę prawie przekonał)
– początki antyseptyki – jej! ktoś wyrwał się z historii okołopolitycznej!
– wynalezienie penicyliny – j.w.
– zdobycie Moskwy przez Polaków (oddziałuje na czasy dzisiejsze, ponieważ wypędzenie Polaków z Moskwy to dla Rosjan nadal święto państwowe)

Cudowność. Czasem argumenty lepsze od samych wydarzeń. Na przykład wynalezienie pisma było ważne, bo dzięki temu przekaz jest bardziej wiarygodny (o słodka naiwności, przecież napisać można absolutnie wszystko).

I, jak roztropnie kilku z nich zauważyło, ogólnie rzecz biorąc wybieranie jednego najważniejszego jest trochę bez sensu, bo zależy dla kogo, pod jakim względem i tak dalej. Ale nie o rozstrzyganie chodziło, tylko o to, żeby uczyć się argumentować, szukać informacji…

…i, jak się okazuje, trochę razem pouśmiechać 🙂

//opisujemy: kamień z wmurowaną „tabliczką pamięci” z napisem: „w tym miejscu w roku 1754 nic się nie wydarzyło”//